Psarosupa – tak zwie się zupa rybna w greckiej tawernie Paros w Warszawie przy ulicy Jasnej 14. Przyznać muszę, że to chyba najbardziej nijaka i słaba zupa rybna jaką jadłem. Sam wywar bezpłciowy. Nawet nie mam pojęcia, czy on widział jakąkolwiek rybę, czy gotowany wyłącznie na warzywach – woda bez smaku. W środku kilka ziemniaczków, pomidor i homeopatyczna ilość zdaje się dorsza (to, co widać na zdjęciu to niemal wszystko). Zupa zalana zbyt dużą ilością oliwy. Smakowała jak tłusta woda, w której poskąpiono innych składników niż płynne. Koszt 24zł – zdecydowanie za dużo.
Co do innych dań (a zamówiliśmy i przystawki, i dania główne mięsne i wege) średnie. Nie poczułem tu prawdziwej Grecji, nie smakowało wybitnie, nie urwało tyłka. Jakość jak w Sphinxie, ale ceny z kosmosu (grillowany bakłażan polany octem balsamicznym za 35 zł!!!).
Nigdy już tam nie wrócę, knajpa dla bogatych i niewymagających. Jedyne, co tam daje radę to ładny ogórek.
Ocena: 1/5
Czy tam wrócę: nie